piątek, 20 czerwca 2014

Wnioski

Zanim osobiście oczyszczę się z kamieni w wątrobie minie kilka tygodni, a może i miesięcy. Teraz mam tak, że czasem spływa po mnie fala drobinek, a uprzednio czuję nacisk w okolicy żeber po prawej stronie. Być może mam jeszcze kamienie i muszę je do końca wycisnąć, a jeśli nie to czas pokaże, co mi to oczyszczanie dało.
Aktualizacja -> po kolejnym, czwartym oczyszczaniu zeszły znów zielone koreczki, pestki i większy kamień, a myślałem, że te zielone się już nie pojawią. W ogóle, że się nic nie pojawi, ale jednak. Na razie uciski w okolicy wątroby ustały, ogólnie chyba poprawiło się trawienie. Po dwóch dniach pojawił się ucisk, a po czterech wysyp kamyczków jak w kamieniołomie. Więc trzeba zrobić za jakiś czas kolejne płukanko.
Bywa zastój żółci - kamyki zatykają przewody i pojawia się żółta biegunka, więc codziennie piję sok z jednej cytryny i łyżka oleju na czczo lub wieczorem (w ciągu dnia lekkie, beztłuszczowe posiłki). Nadal dużo kamieni...

Następna sprawa to mordęga z grzybem Candidą. Jedne objawy się nasilają, a następnego dnia znikają. I tak w kółko. Może w pełni oczyszczona wątroba nie będzie mi już zakłócać flory jelitowej? Przeżyjemy, zobaczymy.

Ale mimo wszystko przed oczyszczaniem organizmu czułem się dziennie zmęczony i senny, miewałem krwotoki z nosa (teraz jedynie, jeśli zakropliłem sobie sok z cytryny do nosa na Candide w jamie nosowej, ale kiedy pożeram dziennie czosnek, to też chyba jest tam zabijana), zielone gluty z gardła, katar sienny (który z resztą raz się pojawia, a raz znika), jelitówki i skurcze brzucha (teraz potrafię rozpoznać ucisk w różnych okolicach brzucha, być może to pasożyty, być może kamienie), bóle głowy typu wbijanie gwoździa, przeziębienia, wysypka od palców rąk po ramiona, depresja (teraz mam huśtawki nastrojów), koszmary (choć nie były straszne, to przez sen wzmagał mi się strach, teraz mi się nic nie śni, albo jakieś bzdety), gulę w gardle, biały język, przyciemnienie w okolicach oczu (teraz chyba nie mam aż tak bardzo), bóle w łopatce, kiedy się położyłem na plecach, mroczki przed oczami, zawsze miałem zatkaną raz jedną, a raz drugą dziurkę nosa (teraz mam odetkane, albo czasem jakiś spływ kataru siennego)

Zimne ręce, gazy i obijania, suchość oczów i sucha skóra rąk (przez zimę) - mam nadal, więc nie wiem, czy to wynik Candidy, celiakii, która ma podobne objawy, czy po prostu naturalne? Jestem za krótko na oczyszczaniu przeciw pasożytom, może za kilka miesięcy te objawy też się poprawią, a jak nie to już tak zostanie.

Różne obserwacje 

Przejście na dietę rozdzielną spowodowało obniżenie wagi i poprawę zapachu stolca. Szybkie uczucie głodu, po posiłkach rozdzielnych, poprawę kilku objawów, ale bóle w różnych miejscach brzucha i cuchnące gazy pozostały.
Oczyszczanie jelita grubego spowodowało, że mój brzuch jest wyprofilowany po bokach, tam musiały się gnieździć te kamienie. Wysyp smrodliwych kup z białymi cząstkami. Obficie śmierdzące. Zmniejszanie wysypki, ale skóra rąk sucha.
Podjęcie diety przeciw pasożytniczej spowodowało często biegunki, półtwarde pół luźne stolce, śluz i kropki krwi w kale oraz różne drobinki, przecinki, czarne kropki (objawy typowe dla włosogłówek) oraz świąd odbytu (pewnie owsiki lub ogólnie candida), walką z nałogiem typu słodycze, poprawę oddychania w nosie i zaniknięcie gula w gardle



Różnica między dietą rozdzielną a mieszaną

To jest udowodnione naukowo, że produkty z wysoką zawartością węglowodanów trawią się innym enzymem niż produkt białkowy. Po zjedzeniu mieszanego posiłku pojawia się uczucie zapchania, senność i zmęczenie. Po zjedzeniu posiłku rozdzielnego, bez obżerania, lekkość i głód. Jedząc osobno mogłem zjeść nawet 3 porcje kotletów, dlatego powinno się posiłek łączyć z warzywami neutralnymi.

Dieta przeciw pasożytnicza

Czyli utrudnianie życie pasożytom pogłębia objawy, np. po zjedzeniu kaszy jaglanej, pojawiają się zawroty itp, zwiększone łaknienie cukru, luźny kał, z wydzieliną

Dieta wege a dieta mięsna

Jedzenie mięsa wg diety rozdzielnej nie powoduje uczucia ciężkości, więc coś się tam trawi, uczucie zaspokojenia, czyli nie wiadomo, czy mięso działa faktycznie jak narkotyk, czy to potrzeba organizmu? Nie lubiłem zbytnio ryb, a przy diecie rozdzielnej pojawiła się ochota na nie. Również na zakwaszony nabiał, np serki wiejskie. Odstawienie produktów odzwierzęcych spowodowało "szukanie czegoś w lodówce", wg mnie trzeba jadać strączki i orzechy w tym wypadku, oraz pełnoziarniste zboża (jedzenie produktów oczyszczonych spowoduje zakwaszenie organizmu, niedobór wapnia i aminokwasów, więc jest to niezbędne). Jeżeli był to głód narkotyczny to teraz przeminął, gdyż nie czuję potrzeby sięgania po mięso/ryby/jaja.
O ile z mleka zrezygnowałem na samym początku, o tyle zakwaszony nabiał gościł u mnie dość często. I tu pojawia się podobne stwierdzenie głodu - nie wiem, czy jest to potrzeba organizmu czy uzależnienie.
Założyłem, że uzależnienie, więc stosuję dietę wegańską.
Jeżeli komuś będzie brakowało takich składników odżywczych, jakie występują w nabiale, to polecam jeszcze przez jakiś czas spożywać kefir lub biały ser, ale proszę obserwować, czy to głód, czy uzależnienie.

Dieta wegańska

Przyznaję, że trzeba posiadać silną wolę, żeby nie wracać do jedzenia produktów odzwierzęcych, ale prawidłowo skomponowana zasila potrzeby organizmu (kasza+strączki). Dieta wegańska w wersji rozdzielnej jest jeszcze trudniejsza, bo nie posmarujemy sobie chleba pastą z fasoli. To dieta dla tych, którzy jedzą żeby żyć.
Z logicznego punktu widzenia, skoro produkty odzwierzęce, w tym nabiał, powodują uzależnienie oraz doprowadzają do stanów chorobowych, to nie powinniśmy tego spożywać. Z kolei wątroba niby potrafi syntetyzować składniki (np aminokwasy z azotu, które pobiera się przez płuca), a zdrowa flora jelitowa dba o resztę składników odżywczych.

Sens w tym, że weganizm weganizmowi nierówny, gdyż dodawanie cukru do potraw (jak to często widziałem w przepisach w wege portalach) dokarmia pasożyty oraz zakwasza organizm, więc zużywa wapń. Poza tym, jak ktoś zje na śniadanie chipsy, na obiad biały ryż, popije colą, a na kolację coś innego nieświeżego, to nadal pozostaje zasada "jesteś tym co jesz" czyli "oczyszczonym". Dlatego przy jedzeniu rafinowanych produktów, nawet wegańskich, istnieje potrzeba uzupełniania w wapń, a w tym zakresie to kefir jest taką szybką dawką, ale kefir zawiera kazeinę, cholesterol, i ogólnie tworzy śluz, więc oprócz tego można spożyć sezam, czy marchew.
Dlatego przy weganizmie należy zachować całkowitą dbałość o zdrowe jedzenie.
Przy okazji każda witamina czy minerał powoduje przyswajanie innej witaminy czy składnika oraz niszczenie. Problemem jest też witamina B12. Wrócę do spożywania jajek i zakwaszonego nabiału, jeżeli mam mieć takie niedobory i sobie tym głowy nie będę zaprzątał.

Zła mikroflora również istnieje na diecie wegańskiej, gdyż pasożyty czerpią składniki zarówno ze słodyczy jak i z owoców, więc cokolwiek jemy, to je dokarmiamy, dlatego tylko produktami przeciwpasożytniczymi trzeba je zabić. Lewatywa jest tu jak najbardziej wskazana, ale pasożyty tkwią w różnych innych organach, szczególnie w wątrobie i jamie nosowej, więc trzeba się wysilić i zjadać czosnek (najlepiej w połączeniu z jabłkiem).

Najważniejsze przy przechodzeniu na dietę wegańską jest właśnie usprawnienie działania organów jelita grubego czy wątroby, inaczej zawsze będzie czegoś brakowało i coś dokuczało.

Dieta wegańsko-rozdzielna

Jest już typowo dla tych, którzy żyją, żeby jeść, moim zdaniem jeszcze bardziej wymagająca od diety wegańskiej-mieszanej. Może się wkradać pewna monotonia - cokolwiek się je, je się to z warzywami. Ciągle warzywa, warzywa i warzywa. Trudność również polega na tym, że trzeba to przygotowywać. Ale wysiłek się opłaca. Poprawia się samopoczucie, zwiększa się żywotność. Coś za coś.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz