środa, 18 czerwca 2014

Krok czwarty wątroba

No niestety, po pierwszym odblokowaniu wątroby zdałem sobie sprawę, jak źle o nią dbam. Szczególnie potrawy odzwierzęce, smażone, używki i sztuczne niszczą wątrobę, nie wspominając o alkoholu. Oraz ciągłe przejadanie się.

Najpierw zacząłem od picia surowych soczków z cytryn, a potem z marchwi i buraczków. Cytryn wypijałem mnóstwo, dziennie po 2-3 (zaczynając od kuracji cytrynowej od 1 do 5 cytryn a potem do jednej). Następnie znalazłem przepis na miksturę oczyszczającą, ale nieco uproszczoną bo tylko 1 łyżka oleju i jedna cała cytryna, na czczo lub późnym wieczorem.
Powiem tyle, że pomaga, jeśli stosuje się dietę przeciw pasożytniczą. A jeśli nie to objawy wracają, więc albo się weźmiemy w garść i wyeliminujemy pasożyty do końca albo staniemy w tym punkcie.

Po jakimś czasie picia takiej codziennej miksturki nastąpiło coś w rodzaju uwolnienia - biegunka z kilkoma zielonymi koreczkami, choć nie stosowałem typowej kuracji wątrobowej, to jednak wątroba wypluła coś z siebie.

Wtedy postanowiłem przyśpieszyć i zastosowałem kurację wg Tombaka, w nieco mojej wersji (podobno wg Clark jest skuteczniejsza). Metody obydwu kuracji oraz przeciwwskazania do znalezienia w internecie, tam opis jest dokładny i trzeba się zastosować, im lepiej, tym lepszy efekt.
Kurację zaplanowałem na piątek, więc od poniedziałku jadłem wegetariańskie posiłki (wtedy jeszcze nie zamierzałem przechodzić na wege), a w piątek rano na śniadanie jakiś lekki posiłek z bananem, beztłuszczowy, chyba kasza jaglana. Od godziny 14:00 nic się nie je i nie pije. A wieczorem przygotowałem bodajże 150 ml oleju z pestek winogron i nieco więcej z cytryn, jakoś 3/4 szklanki oleju i sok z 4 cytryn. Potem wystarczy skorzystać z gorącego prysznica i usiąść przed TV. Pić co 15 min po dwie łyżki oleju i dwie łyżki soku z cytryny. Najpierw olej, potem sok. Aż do wypicia wszystkiego, tylko że po 22:30 dopiłem resztę, bo mi się już nie chciało siedzieć.

W efekcie czułem jakieś tykanie w okolicy wątroby, a następnego dnia dopadały mnie zielone i kamieniste fale. I to zdziwienie, jak ja to mogłem nosić w sobie. ten cały syf i smród, jaki się ciągnął... Przez tyle lat jedzenia mieszanego i ogólnie zwierzęcego truchła.
Nie robiłem żadnych lewatyw, dlatego przez pół dnia biegałem do WC. Na śniadanie wypiłem coś z cytryn, potem grejpfruta, po 2 godzinach wafle ryżowe, a potem po kolejnej godzinie piłem maślankę na przeczyszczenie. Po południu zjadłem normalny posiłek, ale radzę się wstrzymywać od nadmiernego jedzenia oraz od zbyt tłustego czy smażonego.

Takie kuracje przeprowadziłem w sumie trzy. Potem piłem sok z marchwi około 21 godziny i następnego dnia sypały mi się drobne kamyczki (one są takie ciemne i gumowate, na początku jest zielona pleśń i zielone koreczki)

W okresie oczyszczania miewałem kłucia w okolicy wątroby, choć nie wiem, czy to spowodowane przesuwającymi się kamieniami czy również pasożytami. Albo czy to uczucie nie pochodzi z odcinka jelita grubego (z resztą przed samym oczyszczaniem miewałem gorsze bóle brzucha, a jeśli się już coś robi, to do końca, no i uznałem, żeby nie iść do lekarza z bólem bo przepisze lek na ból, a ja wolę się pozbyć przyczyn).

Tak więc takie oczyszczanie wątroby trwa jakieś pół roku, może nawet więcej. Polecam mimo wszystko wyczyścić się z tego smrodu, która zatruwa organizm.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz